czwartek, 10 stycznia 2013

Małe lotnictwo dla każdego




To co poniżej  już  jest typowy blog, a także 
prośba o pomoc w codziennym życiu a także po prostu o wsparcie.Bardzo proszę nawet o niewielkie datki bo już nie mam w ogóle żadnych pieniędzy.Co mam zrobić żeby mnie wsparto i poświęcono mi kilka nawet groszy ?
Wielu z Was żyje w poczuciu bezpieczeństwa nie myśląc o dniu jutrzejszym i jest to błąd za który kiedyś przyjdzie zapłacić. Dla tych wszystkich polecam swojego bloga i mam nadzieję że wyciągnięcie z tego wnioski !.
Pan Bóg dał mi drugie życie i nie wiem dla czego.
Uwaga dla czytających ten blog: To jest autentyczne zdarzenie opisane przez człowieka który wszystko to przeżył, jeśli szukasz taniej sensacji to tutaj jej nie ma. W dalszym ciągu mam nadzieję że w miarę swoich możliwości zastanowisz się nad pomocą człowiekowi który ten blog napisał.Dzisiaj mam już 62 lata i już się nie nadaję do żadnej pracy.Dlatego proszę Was wszystkich o pomoc, często na forach internetowych wszyscy są tacy mądrzy a jakoś nikt nie kwapi się z pomocą dla niepełnosprawnego człowieka w sile wieku,szkoda. Żarty się skończyły i aktualnie zbieram na opał na zimę i jeśli ktokolwiek może proszę o pomoc bo opał (węgiel) drogi a ja już marznę gdzie do zimy jeszcze trochę zostało, nie zapominajcie o potrzebującym.Za każdą pomoc będę serdecznie wdzięczny i zawsze będzie można na mnie liczyć, zawsze pomagałem biedniejszym od siebie.
WSZYSTKO CO JEST TUTAJ OPISANE MIAŁO MIEJSCE NAPRAWDĘ  I STAN FAKTYCZNY JEST TAKI JAK OPISANY.
Jeśli chcesz przeczytać cały blog naciśnij na dole  czytaj więcej.

Niestety miłosierny Bóg  przewidział w swojej łaskawości że po wszystkich problemach związanych z leczeniem następstw wypadku trzeba będzie wrócić do żywych ludzi i do problemów sprzed zdarzenia.W każdym razie wielkie Mu dzięki za życie! Nie da się ukryć że cały ten blog jest stworzony jako prośba o wsparcie Was wszystkich POLAKÓW
Z TEGO TEŻ MIEJSCA PROSZĘ O WASZĄ MODLITWĘ.

                          
Dla chcących do mnie napisać poniżej adres e-mail. Potrzebuję wsparcia i pomocy żeby przeżyć w tych bardzo trudnych czasach. Nie zbieram na flaszkę bo nie piję alkoholu ale chcę dożyć swoich dni godnie, poniżej jest możliwość.
Dziękuję wszystkim którzy zdecydowali się mi pomóc w przeżyciu !!!
Wszyscy marzymy o lataniu więc dla takich ludzi piszę tego bloga. Mam na imię Krystian i zetknąłem się boleśnie z tak prostymi statkami latającymi jak właśnie paraplany. Wymyśliłem sobie że jeśli już miałem wiele zainteresowań to trzeba spróbować czegoś nowego i padło na paraplan jako że łatwy (podobno)w obsłudze a także prosty w pilotażu i no co najważniejsze niezbyt drogi. Znalazłem takowy na Jednym z serwerów i pojechaliśmy kupić. Sprzedawca nawet przed sprzedażą go wypróbował i pokazał w locie,więc byliśmy pewni że nie kupujemy przysłowiowego kota w worku. Wszystko byłoby w porządku gdyby przed zakupem ktoś z nas wiedział co mamy kupić i co przedstawia wartość samą w sobie jako paraplan. Dopiero po zakupie wpadłem na pomysł że łatwość w obsłudze to jedno a korzystanie z tego co kupiliśmy to drugie.Pojechałem więc na nauki do kogoś kto powinien wiedzieć o co chodzi i nawet razem trochę polataliśmy,a trwało to mniej więcej tydzień i żadnego dokumentu na naukę niestety nie dostałem.
Tutaj też dołączam dane do ewentualnej wpłaty dla potrzymania życia mojego i rodziny, naprawdę potrzebuję wsparcia,wielu z Was mówi o dobrej zmianie a takich ludzi jak ja nikt nie popiera i skazuje na zapomnienie
ul.Parkowa 53A 05-074 Halinów
Numer rachunku :85 1140 2004 0000 3102 7445 8635

No więc zgodnie z tym co już pisałem zaczęliśmy od przeróbek sprzętu bo wózek niby motolotniowy to jednak zbyt ciężki jak na paraplan. Zaczęliśmy od fotela pilota i z takiego z fiata 126 p zamieniony został na stadionowy tzn. plastykowy i lekki, i wytrzymały zyskaliśmy jakieś 25 kg. dobrze. Potem zaczęły się przeróbki zawieszenia na bardziej miękkie zastosowaliśmy amortyzatory tylnej osi, błąd waga wzrosła o kilka kilogramów.A same amortyzatory nie poprawiały dynamiki lądowań. Nikt się jednak nie przejmował bo skrzydło miało udźwig 360 kg. a wózek z silnikiem ważył ok. 150 kg.czyli pozostaje jeszcze 210 kg.W końcu uznaliśmy że dosyć roboty trzeba polatać a przynajmniej spróbować. I tak jednego dnia właściciel, M. wykorzystał łąkę jednego ze znajomych do prób. I tutaj okazało się że doświadczenia z przeszłości nie wystarczą, licencja pilota samolotowego to w tym przypadku za mało trzeba mieć jeszcze umiejętności z opanowania paraplanu.
Efekt nieudolnych prób:
Złamane śmigło(nie do naprawy) i uszkodzone skrzydło(po prostu rozerwane śmigłem), dostałem polecenie usunięcia usterek, skrzydło trzeba było wysłać do wyspecjalizowanego warsztatu w góry. JESZCZE RAZ NADMIENIAM ŻE SPRZĘT NIE BYŁ MÓJ I NIE MIAŁEM ŻADNEGO UDZIAŁU W NIM.
Dziwi mnie trochę że wielu z Was krytykuje mnie i mój blog a prawda jest zgoła odmienna  każdemu z Was szkoda nawet kilku złotych żeby wesprzeć człowieka potrzebującego mimo że żyjecie w lepszych warunkach ode mnie.
Faktem jest że mam Internet chociaż jest to Aero 2 czyli bezpłatny a same wpisy są zawsze spowodowane doświadczeniem życiowym mam w końcu latek już 60 i nie wiem bo wielokrotnie mnie lżycie a nie zawsze macie rację, a ja nic nie chcę, tylko godnie dożyć swoich dni. Sprzęt mam z czasów kiedy jeszcze mogłem pracować i kupić sobie laptopa, więc proszę nie oceniać mnie po wpisach a raczej z powodu współczucia. Teraz naprawdę jest dla mnie trudny czas, odprowadzam pieniądze na raty kredytu swojego wzroku i zaciągnięty kredyt, a bank nie zna litości i egzekwuje swoje prawa. Kiedyś nie liczyłem się z kosztami i starałem się pomagać innym bardziej potrzebującym, nadszedł czas ze trzeba pomóc mnie i liczę na tą pomoc a okazuje się że po za wieloma hejtami tej pomocy nie ma i co Wy na to ???.      Wiem że powinienem nie dać się wpuścić w próby sprzętu, ale zaważył honor i ambicja, a teraz właściciel sprzętu nie poczuwa się do żadnej pomocy (nieźle sytuowany) co tym bardziej powoduje moje niezadowolenie, ale przecież czego mogłem się spodziewać.
Co zaś się tyczy polityki, drodzy czytający ten blog, sprawa jest prosta do władzy dorwał się kurdupel( z „rodziną”) któremu obce są sprawy Polaków a rządy PO jakie były wszyscy wiemy i tylko trzeba było je poprawić  a nie dawać władzę nieodpowiedzialnym ludziom ale to moje zdanie i nie wszystkim może odpowiadać, faktem jest że facet nie nadaje się do rządzenia takim krajem jak Polska.

Reasumując, każda pomoc ze strony Internautów ma swoją wagę, jeden może dać 5 zł. inny 500 zł. i każda pomoc jest zauważona i zarejestrowana przeze mnie na swoje potrzeby, tak że proszę pomagajcie a Bóg Wam to wynagrodzi.

Pojechaliśmy razem samochodem z wózkiem paraplanu na przyczepie, już na miejscu rozłożyłem wszystko na pasie startowym, dolałem paliwa oraz rozgrzałem silnik(Rotax 582 60 HP) wsiadłem, zapiąłem pas (tylko biodrowy) i spróbowałem startu. Poszło nadzwyczaj dobrze, zaraz po krótkim rozbiegu nastąpiło wznoszenie oraz skręt zgodnie z zasadami tzn. strugi od śmigłowe  wymusiły skręt w lewo co jest zgodne z zasadami pracy śmigła. Jednak ja nie mogłem tego skrętu skorygować ze względu na zaplątanie sterówki od skrętu w prawo przy starcie. A żeby poprawić, odplątać sterówkę należało wstać z krzesełka i dosięgnąć do zaplatanej sterówki.
Teraz wszystko odbyło się błyskawicznie. Na torze lotu rosły drzewa w które wleciałem jednak dosyć wysoko w same korony, które jednak zatrzymały sam wózek, natomiast skrzydło siłą inercji i rozpędu(prędkość skrzydła to około 50 km/h.) poleciało do przodu razem z siłą nośną powodując ściągnięcie wózka z wierzchołka drzewa co spowodowało upadek pionowo w dół i uderzenie w ziemię. Skutki okazały się tragiczne, co prawda przeżyłem upadek ale stan mojego zdrowia był tragiczny.Od momentu startu do samego wypadku upłynęło może 15 sek. Na szczęście tego już nie pamiętam bo po uderzeniu straciłem przytomność. Jak się okazuje doznałem wielokrotnych złamań obu nóg a także staw skokowy lewy wyskoczył przez skórę nogi i wbił się do ziemi(buty!!!).Zdjęcia nóg poniżej. Lusterko wsteczne zamontowane przez właściciela spowodowało wielokrotne złamania kości twarzy, oraz amputację urazową lewego oczodołu razem z okiem(poświadczone 34 złamania kości twarzy i szczęki o wybitych zębach już nie mówię). Okuliści w szpitalu zadecydowali że nie uda się uratować lewego oka i Lekarze Kliniki Twarzowo Szczękowej - którzy mnie składali złożyli tylko ładnie wizualnie nie biorąc pod uwagę wektorów patrzenia oka które miało przecież nie widzieć. Do dnia dzisiejszego walczę z tym okiem w Krakowie i może coś się uda, chociaż wątpię bo będzie już czwarta operacja (z 24 które w sumie przeszedłem)i efektów nie ma. Będę jeszcze dalej opisywał mój stan zdrowia razem z wyjściem z ciała co polecam szczególnie.
Nasuwa się pierwsze podsumowanie:
Nie wolno bawić się w takie sporty bez przygotowania tzn. solidnego kursu z  instruktorem i laszowaniem do tytułu pilota. W żadnym wypadku nie wolno samodzielnie próbować latania bo jest to zagrożenie śmiercią,lub trwałym kalectwem. Samo jednak uprawnienie to nie wszystko trzeba jeszcze mieć UBEZPIECZENIE oraz czteropunktowe pasy bezpieczeństwa, oraz chociaż minimalne doświadczenie w lotach samodzielnych pod okiem instruktora. O ironio zamówiłem takie ze spadochronu ratunkowego i przyszła informacja dzień po wypadku że można odebrać. Szkoda tylko że jeden dzień za późno(przynajmniej bym normalnie widział). 
Jak pisałem wcześniej straciłem przytomność w momencie uderzenia w ziemię i chyba dobrze bo ból byłby nie do wytrzymania. Co prawda lekarze stwierdzili że po przyjeździe byłem w stanie przytomnym jednak coś pokręcili bo nic nie pamiętam. Z opowiadań żony wiem że zostałem błyskawicznie za-intubowany i ostatecznie uśpiony. Obudziłem się gdzieś około drugiej połowy listopada  w OIOMIE na Sali ogólnej chociaż wiem że długo przebywałem na pojedynczej. No i w końcu zaczęły się sny bardzo dziwne, w jednym byłem gdzieś na wsi i przyjechał Marszałek Piłsudski zapraszając mnie do stołu i nalewając wódkę. Ja jestem abstynentem no jednak nie mogłem odmówić takiemu gościowi(dobrze że to było we śnie).
Potem miałem sny, o jakieś wspólnocie azjatyckiej gdzie bardzo się zwracało uwagę na czystość rąk. Awansowałem nawet na szefa tejże wspólnoty i wszyscy bardzo się ze mną liczyli. No i w końcu przyszło obudzenie a był już początek grudnia 2009 roku. Z przerażeniem stwierdziłem że obie nogi są w butach z gipsu i kości śródstopia są przykręcone do tychże butów, a ja leżę i nie mogę się ruszyć o przewróceniu na bok mogłem tylko pomarzyć. I wtedy miałem wrażenie że jeżdżę z jakimiś ludźmi w specjalnej windzie i że ci ludzie są silnie napromieniowani a moją rolą jest zdejmować z nich to napromieniowanie. Później dowiedziałem się że jest to forma terapii przy zakażeniach kostnych.Nie wiem ile w tym prawdy ale bywało że budziłem się razem z łóżkiem w różnych miejscach po za salą w której leżałem, Pamiętam też jakiś gaz który nie pozwalał normalnie oddychać. Możliwe że była to jakaś terapia, ale pamiętam kroplówki takie dosyć ciemne po których traciłem przytomność. Kiedyś z nudów policzyłem rurki podpięte do mnie i naliczyłem 34 szt. Nawet była scysja z lekarzem bo jak mi wpinali te rurki to mnie trochę bolało, tym bardziej że uczyły się to robić praktykantki ze szkoły pielęgniarskiej, i w efekcie tej scysji założyli mi taki koncentrator który pozwalał na wpinanie wielu kroplówek.
No i nastała codzienność szpitalna i chociaż byłem na jednoosobowej Sali cały czas coś się koło mnie działo, okuliści robili swoje doświadczenia mieli materiał do prób, i znowu pamiętam że miałem podpiętą kamerę zamiast lewego oka i nawet była opcja regulacji matrycy, dalej jeździłem z napromieniowanymi , dalej też miałem niesamowite sny spowodowane pewnie częstymi narkozami i zabiegami. Dalej też wystawały ze mnie rurki w takiej samej ilości ale już nikt mnie nie wkłuł ani na mnie się nie uczył trafiać w żyłę. Pewnego dnia zostałem przewieziony na kolejna operację i coś widać lekarzom nie wyszło bo pamiętam dobrze i wyraźnie że wyszedłem z ciała i zacząłem oglądać swoje organy wewnętrzne. Nawet zdziwiłem się bo płuca miałem czyste i różowe a przecież paliłem tyle lat, ale serducho wyglądało jakby miało za chwilę stanąć. Najbardziej zdziwiło mnie ze po prostu nie mam ciała tylko sam wzrok. Nie było rąk i nóg ani korpusu tylko sam wzrok jakby włożony w taką rurkę. No i brak jakikolwiek oznak czucia czy też bólu co mi się nawet spodobało.Najfajniejsze jednak w tym było że miałem taką wewnętrzną potrzebę radości i nie pamiętałem o niczym z życia tylko beztroska i powrót z powrotem nie tylko mnie nie ucieszył ale wręcz zmartwił chociaż nie pamiętam decyzji o powrocie i stało się to jakoś samo z siebie.W końcu lekarze się jakoś tak szybciej zakręcili i coś mi kazało wracać do moich różowych płuc z powrotem. W końcu stało się zostałem zakwalifikowany do wypisu okresowego w dniu 09.12.2009 roku. Przyjechała karetka i zabrali mnie do „domu” czyli do firmy gdzie Szef wynajmował mi mieszkanie(tak naprawdę, przeznaczone dla jego gości)i po podniesieniu wózkiem widłowym noszy ze mną, na pierwsze piętro w hali produkcyjnej, zostałem sturlany na wcześniej przygotowane łóżko rehabilitacyjne. Szef, zapewniał mnie o dobrych swoich zamiarach w stosunku do mnie ale jakoś odczułem to nieszczerze..........
Potem było już tylko gorzej. Co prawda myślałem że kaleka może jeszcze pracować i za namową Szefa pracowałem (na wózku inwalidzki,)co zaowocowało sprzedażą nawet jednej maszyny(nadmienię że maszyny te są niezwykle trudne do sprzedaży,drogie i specjalistyczne,etykieciarka na folię na goroąco).Nie przewidziałem jednak że może być to wszystko zaaranżowane przez mojego byłego Szefa w celu wskazania moich słabości i pozbycia się mnie z firmy raz na zawsze. Dziwne że mojemu Szefowi jakoś nie spodobało się to że mi się udało chociaż powinno być akurat odwrotnie. Ale nie wziąłem pod uwagę faktu że przecież jestem niewygodnym obciążeniem dla mojego byłego Szefa i nie bardzo mam możliwość liczyć na względy, po za zniknięciem z jego życia i firmy. Jakiż byłem naiwny!!! Co też się stało.Chcąc zakończyć wrażenia szpitalne powiem jeszcze że po wielu pobytach w szpitalu i w końcu po operacji artrodezy i miesięcznym pobycie w gipsie lekarz mój zdjął gips z lewej nogi i zaraz na drugi dzień przysłał rehabilitantkę do nauki chodzenia. Pierwszego kroku nie zapomnę do śmierci, potworny ból w kościach śródstopia ale ze łzami w oczach próbujemy. W końcu po wielu próbach udaje mi się nastąpić na nogę w miarę pewnie ale nie bez bólu. w sumie do dzisiaj boli mnie ta lewa stopa i tylko to że muszę chodzić zmusza mnie do treningu.   Więc dzisiaj jestem tylko z żoną na mojej rencie bez żadnych widoków na lepsze życie.
Mimo że Państwo nasze ma charakter opiekuńczy to boję się bardzo co będzie dalej. 
 A swoją drogą trochę się dziwię taki spec od marketingu jak ja i nie ma co robić. Chyba rzeczywiście idą ciężkie czasy na nasze  życie bo skoro specjaliści nie mają roboty??? 
W sumie jak byłem w miarę zdrowy to nie zwracałem uwagi na tzw. służby ale okazuje się że to wszystko ładnie wygląda w mediach, a w życiu jest tak jak zawsze czyli nie ma możliwości. Dopiero są jakiekolwiek efekty jak jest zagrożenie życia, zdrowia itp. i zostało nagłośnione w mediach.  
Najgorsze jednak jest to że żeby się mnie pozbyć napuścił na mnie Ukraińca Viktora K. z Umania na Ukrainie zresztą jak wcześniej zauważyłem wielkiego fana Bandery który zorganizował zbrodnię Wołyńską, który dobrze się przyłożył i mu się udało a że przy okazji pozbawił mnie oszczędności to już inny problem. I jak teraz mam się litować wydarzeniami na Ukrainie po takim podejściu  niby kolegi z Ukrainy.I tego właśnie nie mogę mu wybaczyć i mimo że mam żonę pochodzenia Ukraińskiego nienawidzę wszystkiego co Ukraińskie i dziwi mnie ta Polska histeria co do Majdanu w Kijowie jak tam wszystko odbywa się za pieniądze.
W międzyczasie byłem w pracy winny(pośrednio)wypadkowi i postanowiłem skończyć moją przygodę z górnictwem przynajmniej na jakiś czas. Poznałem dziewczynę w kieleckim i postanowiłem się do niej wprowadzić tym bardziej że jej matka i ojciec nie byli przeciwni. W międzyczasie poszedłem do wojska i jakoś padło na desant gdzie służyłem do 1975 roku(oddałem 85 skoków ze spadochronem,skakałem z kadrą bo lubiłem) i po wojsku zaczęliśmy myśleć o małżeństwie. W końcu pobraliśmy się i w dwa lata po ślubie mieliśmy już dwoje dzieci córkę i syna. W związku ze słabą pracą na miejscu postanowiłem ruszyć do pracy na Śląsku i w efekcie uzyskałem pracę w kopalni „Szczygłowice” w Knurowie i po paru miesiącach służbowe mieszkanie w takiej samej dzielnicy. Ściągnąłem zonę i dzieci na Śląsk gdzie mieszkają do dzisiaj. Tylko Córka przeniosła się w okolice babci w kieleckie.
Później plątałem się po świecie i pracowałem np. w „Bumarze Łabędy” przy montażu czołgów T-72 aż wylądowałem w prywatnym biznesie przy produkcji napoi koło Krzeszowic w małopolskim. Zaznajomiony przedsiębiorca zlecił mi wykonanie linii do produkcji szampana na Ukrainie. Po udanym montażu pracuję przy linii a następnie przenoszę ją do Rosji do rejonu Kaliningradskiego gdzie buduję fabrykę od podstaw, zresztą z pełnym sukcesem do ruchomienia produkcji.
W końcu ląduję w mazowieckim przy produkcji i naprawie etykieciarek gdzie skończyła się moja kariera zawodowa dzięki jego Szefowi . Tam właśnie pracowałem najpierw jako ślusarz monter później pracownik marketingu gdzie miałem niezłe wyniki. Reszta informacji jest na moim blogu powyżej, chociaż jeszcze pracowałem w górach jako kierownik ośrodków w Piwnicznej Zdroju. To tak po krótce jeśli ktoś jeszcze jest zainteresowany to oczywiście dopiszę na e-mail.
  W dalszym ciągu jeszcze próbuję reklamować bloga poprzez wstawianie go na np.Onecie, oraz Interii ale tam już się chyba zorientowali bo odpowiedzi dostaje coraz mniej od ludzi którzy się jako tako interesują swoimi bliźnimi. 
 Jednak gorąco zachęcam do przekazywania znajomym lub dobrze sytuowanym ludziom linku lub nawet innej formy przekazu, wielu ludzi chce pomagać a nie bardzo wiedzą jak i do tych ludzi też chcę dotrzeć. Ja nie mam prawie nic czego nie można powiedzieć o moich rówieśnikach którym się powiodło w życiu. I dla tego wiele moich przemyśleń napisałem na blogu i myślę że zrozumieliście wszystko.  Dla mnie WOŚP ani inna organizacja nie zagra mogę liczyć tylko na WAS. Pozostawiam Wam to do przemyślenia i pisania do mnie na e-mail jestem do Waszej dyspozycji.
 Powtarzam mój e-mail: k.lesny@wp.pl
 Trochę to wszystko brzmi jak żebractwo ale cóż Państwo nie pali się do pomocy, szkoda.  A mówi się że w Polsce żyje źle wychowana młodzież, zadaję kłam takim osądom.
Zaczyna wracać zaufanie do ludzi dobrej woli.

Ludzie zbierają na różne rzeczy jedni na wyjazd w Alpy inni na rozrywkę w szerokim tego stopnia znaczeniu  jednak ja zbieram tylko na przetrwanie i jeśli by jeszcze się udało znaleźć sponsora na mieszkanie żeby wreszcie zapomnieć o tej poniewierce po ludziach.  Miałem nie pisać o tych co pomagają ale Kevin jest wyjątkiem. I z tego miejsca jeszcze raz pozdrawiam wszystkich którzy mi pomogli i to nie tylko finansowo, dobre słowo też ma niewymierną wartość. 
Chciałbym jeszcze dodać że zdaję sobie sprawę z faktu że w większości ten wypadek to moja wina i porażka bo dałem się zmanipulować jak małe dziecko mając już dzisiaj 59 lat. Nie ma tutaj żadnych innych wątpliwości można było nie wsiadać i nie lecieć i nie byłoby problemu,ale poprzez presję właściciela zostałem niejako do tego zmuszony, najgorsze jednak jest to że tak wiele różnych fundacji i innych organizacji które mają w statutach zawarta pomoc potrzebującym nie nadaje się do niczego, proszą o 1% z podatku i ludzie im oddają z tym że wykorzystują te pieniądze chyba tylko na utrzymanie biur a także wypłaty zatrudnionych osób ale nie wynika z tego ze komuś pomagają i przed nikim jakoś się nie rozliczają z wpływów. Pisałem do wielu ale oprócz fundacji wspomnianej wcześniej nikt się nawet głębiej nie zainteresował. Wiem że to temat drażliwy i wiele osób będzie starało się udowodnić że tak nie jest jak piszę ale niewiele mi to mówi bo nie doświadczyłem jakieś serdecznej i z serca pomocy, dlatego też promuję tego bloga i proszę o pomoc Was Internautów czytających tego bloga, tym bardziej że zbliża się termin następnej operacji a ja już naprawdę jestem bez grosza przy duszy, i pod wielką kreską aż żal otwierać stronę w banku.Ale na razie muszę bo operacje są kosztowne a pomocy niestety z znikąd nie mam. Tak że w dalszym ciągu bardzo liczę na Wasze wpłaty i choć nawet niewielkie i tak pomagają w operacyjnych przygotowaniach i w przetrwaniu. 
Zdaję sobie sprawę co o mnie myślicie w tym momencie ale trudno nie mam wyjścia, długi po operacjach powodują że muszę prosić o pomoc na wszelki możliwy sposób jako że z renty po opłaceniu kredytów pozostaje 200,00 PLN a jakoś żyć trzeba, 
Wielu z Was nie wie jak komuś pomóc, ja nie mogę iść pod kościół ani na dworzec bo poruszam się słabo i stąd ta prośba do Was Internautów o wsparcie bo bardzo trudno mi się żyje.
Na wyraźną prośbę niektórych z Was wpisuję numer konta z powrotem jako że prosicie o to przez e-mail bo podobno łatwiej jest wpłacić jak prosić o numer konta:
Leśny Krystian
ul.XXX-leciaPRL nr.12  05-311 Dębe Wielkie
mBank: 85 1140 2004 0000 3102 7445 8635 
Numer rachunku IBAN :PL85114020040000310274458635
Numer BIC :BREXPLPWMBK 
  Za każdą pomoc będę wdzięczny i pamiętajcie że taka pomoc naprawdę Wam się opłaca. Bóg chociaż nierychliwy to jednak widzi Wasze dobre uczynki i na pewno pomoc doceni w Waszych przyszłych poczynaniach. Z życia wiem że ci co mi już pomogli odnieśli już sukcesy bo mi o tym pisali. Tym bardziej że jak pomagacie naprawdę potrzebującym to pomoc wynagradzana jest w dwójnasób. Dodam jeszcze że mimo moich usilnych starań w dalszym ciągu nic się nie dzieje w kierunku uzyskania przez moją rodzinę jakiegokolwiek mieszkania a co za tym idzie jestem na krótkiej drodze do bezdomności . Ale liczę że los wreszcie się do mojej rodziny uśmiechnie przecież nie można człowieka gnębić w nieskończoność. 
 Zachowywała się bardzo niestabilnie raz dawała wymówienie innym razem niby godziła się na zostanie, ale nie mogłem ryzykować(w końcu zaraz zima) i po prostu się wyprowadziłem. Nie robi się takich rzeczy przed zimą, ale jednak lepiej teraz niż np. w styczniu,  trudno znalazłem mieszkanie niedaleko w budynku gospodarczym ale za dużo wyższą cenę i nie wiem jak teraz sobie poradzę tym bardziej że oczekuję jeszcze jednej operacji na oczy i zbieram usilnie pieniądze żeby się odbyła. Trudno w życiu spotykają nas zawsze trudne wyzwania i trzeba je podejmować a także sobie z nimi radzić co też czynię na co dzień i myślę jak mi się to udaje. 
I CHCĘ TYLKO PRZETRWAĆ !!!
Chciałbym zaapelować że mimo iż mój blog wygląda na żebranie to jednak nie mam wyjścia już nikt niestety mnie nie zatrudni nawet w tzw. chałupnictwie.
---------------------------------------------------------------------------------


Po wszelkich zainicjowanych przeróbkach będę 

dalej reklamował swój blog w nadziei że 

znajdzie się wreszcie chętny do pomocy.

Mottem dla mnie jest płyta "POMÓŻ MI"
zespołu 

Dzieci Ulicy I Niepokonani "Perfektu"





http://w
ww.ermail.pl/dolacz/V3ZeamAM 
Tak teraz mieszkam po usunięciu mnie z działek.


Dla dociekliwych jeden z dokumentów przesłany ze szpitala do prokuratury po wypadku.





Dla ciekawych dołączam najnowsze zdjęcia moich nóg, które uwierzcie nieziemsko bolą od czasu jak zaczęły budzić się do życia.Najgorsze w tym jest jednak to że lekarz nie usunie tych blach do mojej śmierci.Źle także jest ze wzrokiem którego lekarze nawet najlepsi nie chcą już operować.
Zrobiłem nowe zdjęcia w szpitalu i 4 zdjęcia pokazuję.










                              Tak właśnie teraz wyglądam i dlatego noszę opaskę "diplopia"


                                     Wygląd przed wypadkiem            
                                    Tak wyglądał wózek przed sprzedażą



                 A tak zrobiła zdjęcie prokuratura po wypadku


56 komentarzy:

  1. Panie Krystiane
    Ja dziś przypadkiem natknęłam sie na wpis w Onet.pl
    Klikłam i zaczęłam czytać tę historię...
    Kamil bardzo ładnie NAPISAŁ, DZIŚ bardzo duzo ludzi jest biednych.
    Każdy chciałby pomóc, ja wiem co to znaczy nie mieć nic i zaczynac od nowa...
    POstaram sie Panu pomóc w miare moich sił.
    Na Państwo nie ma co liczyc, władza mysli tylko o sobie..
    POzdrawiam i czekam na kolejne ciekawe Histroie z Pana Życie te bardziej radosne...
    POzdrawiam Kesana

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój dobry kolega ze szkoły średniej, zrealizował swoje marzenia o lataniu, po wyemigrowaniu do USA. Niestety, przypłacił to życiem, spadając z paralotnią na ziemię. Bardzo Panu współczuję! Nie wiem czy dobrze doradzę. Może dobrze byłoby umieścić reklamy w blogu. Marnie płacą ale jakiś grosz wpadnie. Pozdrawiam i życzę Wszystkiego Najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie dziękuję Wam za wszystkie wpisy i oczekuję kolejnych. Niestety oprócz kilku osób które wsparły moją operację teraz w Lutym wpłat nie ma ale myślę że w koncu przeczyta moją historię ktoś kto może i będzie chciał pomóc. W każdym razie kolejny raz pozdrawiam czytających mój blog miłego dnia!!!
    Krystian

    OdpowiedzUsuń
  4. Kamilu!
    Niestety Adsense usunęło moje konto stwierdzając autokliknięcia czego nie bardzo rozumiem bo nic takiego nie miało miejsca ale trudno musi być bez Google Adsense. Dziękuję za radę i pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Krystian, przeczytałem. Bardzo współczuję. Jestem młody, mam 3 dzieci, wspaniałą żonę ale i poważne kłopoty finansowe. Jednak to co przeczytałem u Ciebie to moje problemy to pikuś. Też myślę o lataniu na paralotni. Jestem krótkofalowcem - w stanie zawieszenia - sprzedałem cały sprzęt bo pieniążki potrzebne. Życzę Ci szczęścia i zdrowia a przede wszystkim opieki Bożej. Jak uda mi się coś zarobić to się podzielę tym co mam. Na pewno znajdą się ludzie dobrej woli i w końcu pomogą. Życzę Ci tego.
    Jerry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Jerry chociaż za dobre słowo i życzenia.Wbrew pozorom dobre słowo tez ma wymierną wartość. Teraz jest mi szczegolnie ciężko bo niedługo będę przechodził operację na oczy i kilka dni prawdopodobnie w ogóle nie będę widział, ale trzeba jakoś przynajmniej próbować wrócić chociaż w części do zdrowia. Pozdrawiam Krystian

      Usuń
  6. Jako młody chłopak marzyłem o pracy związanej z lotnictwem (choćby mechanik albo kontroler lotów). Niestety życie ułożyło się inaczej, zostałem najpierw modelarzem a potem pasjonatem historii lotnictwa. Zaraz podeślę linka do paru osób. Myślę że warto założyć konto na facebooku tam teraz, a nie w bibliotekach, klubach czy pod trzepakiem, siedzą "wszyscy".

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam PGR-a na moim blogu. Mogłeś napisać na e-mail bo chciałem z Toba zamienić kilka słów. na Facebooku oczywiście jestem i też jest tam link do mojego bloga. W kazdym razie dziękuje za zainteresowanie.

    OdpowiedzUsuń
  8. witaj , niesamowita historia ! Piotr

    OdpowiedzUsuń
  9. SAVATE Dziękuję za odwiedziny i dobre słowo

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam, przeczytałam Pana historie. Jestem studentką i może Pan liczyc na moje wsparcie w postaci modlitwy. Niech Bóg Panu błogosławi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć , powiem Ci, że jesteś twardzielem :) Zapiszę sobie adres twojego bloga, jak chcesz zapisz sobie mój, może też lubisz boks :)Powiem ci szczerze, że podziwiam cię i chciałbym mieć tyle siły co ty! Życzę powrotu do zdrowia i szczęścia, wielu sił !

    OdpowiedzUsuń
  13. http://kochamboks.blogspot.com/

    Jak coś zapraszam :) Zapomniałem zostawić.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam,

    Twoja historia jest tragiczna. Dobrze że zdefiniowałeś przyczynę. Tak się zastanawiam bo tego nie doczytałem gdzie jest właściciel tego latającego cuda. Bo z tego co piszesz to on nie latał a wysłał Ciebie na szkolenie i na pierwszy lot. Czy on Ci pomaga?
    Musisz patrzeć teraz w przyszłość, ale raczej nie nastawiał by się na to że ktoś nagle da Ci 100 tys. Ty możesz je sam zarobić. Dlatego skonkretyzuj jaką pracę możesz wykonywać. Poproś znajomych którzy Cię znają aby niezależnie od siebie napisali na kartce jakie według ich możesz wykonywać czynności zarobkowe. Ty też to zrób. Zbierz kartki i posegreguj wyniki, od najczęściej powtarzających się do najmniej. Zamieść to na blogu. Zobaczymy co wyjdzie. Wtedy będzie podstawa jak można Ci pomóc. Musisz znaleźć stałe źródło dochodów. Jesteś osobą częściowo niesprawną ale masz potencjał aby wykonywać pracę. Zobacz jest taki fizyk Stephen William Hawking – brytyjski astrofizyk, kosmolog, fizyk teoretyk. Hawking cierpi na stwardnienie zanikowe boczne, którego postęp spowodował paraliż większości ciała. Jednak jego mózg działa świetnie i robi z niego kolosalny użytek (nieźle też zarabia). To jest przykład że nie należy się poddawać nawet jak nie możesz się ruszyć.
    Jeśli chcesz prowadzić blog - fajna sprawa, ale zmień grafikę usuń czarny kolor. Dodaj chronologię. Popracuj nad wyglądem tego bloga może ktoś będzie chciał ustawić reklamę. Zastanów się też jaką grupę społeczną zainteresuje twoje opowiadanie? Do kogo to kierujesz?

    zajrzę tu za jakiś czas

    pozdr

    Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim do wszystkich ludzi dobrej woli, jak tylko zdobędę jakieś lokum zajmę się także poszukiwaniem pracy, teraz z działek nie bardzo mogę się ruszyć a codziennie prosić kogoś o pomoc-wybacz-trudno, zastanawiające co napisałeś i przemyślę temat w najbliższym czasie. POZDRAWIAM,Krystian.

      Usuń
  16. http://admin.clicksor.com/publisher/login.php

    tutaj płacą oprócz kliknieć za same wyświetlenia banerów.

    alternatywa dla google.

    OdpowiedzUsuń
  17. Życzę powodzenia. Bardzo przykro, że miłość do latania tak Pana ugodziła. Mój ojciec zginął z mamą przez latanie hobbistyczne, a Pana ono poważnie skrzywdziło. Proszę się trzymać, mam nadzieje, że moja pomoc polepszy pański wzrok - sama mam bardzo dużą wadę i wiem, że bez słuchu mogłabym żyć, ale bez oczu nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ewuniu za dobre słowo a także za pomoc i mam nadzieję że w Twoim przypadku wszystko się ułoży. Czasem mam żal do ;losu że jednak tak ze mną postąpił a mogło być całkiem inaczej i nie musiało być wypadku, ale bądźmy dobrej myśli.

      Usuń
  18. "Trzymajcie za mnie kciuki i módlcie się może w końcu Bóg przestanie mnie karać za moje grzechy."

    Wg chrześcijańskiej tradycji cierpienia sa wyróżnieniem a nie karą, tylko róznego rodzaju fundamentaliści mówią inaczej bo za bardzo lubią wygody. To też nieco samolubne myślenie że Ciebie Bóg karze a dzieci w afryce... cierpią za darmo? Tak tylko wtrącam, bez urazy :-)

    Poza tym powodzenia w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dziękuję Karinko za zwrócenie uwagi na istotną sprawę i postarałem się trochę zmienić zapis żeby już nie drażnił Powodzenia i dzięki za dobre słowo.

    OdpowiedzUsuń
  20. Narazie jeszcze nie pracuje, ale obiecuje Panu pomoc, jak tylko to sie zmieni :)
    Gratuluje Panu siły ducha i pomyslu na naprawde dający duzo do myślenia blog. Robi wrazenie! :D
    Kto wie, czy w zamysle Boga wlasnie taka otrzymał Pan drogę do zbawienia.
    Jestem pewien, ze napewno nie jednej osobie uratuje Pan swoim blogiem życie.
    Narazie wspomagam Pana "tylko" modlitwa.
    "Pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie" - bardzo pomaga w ciężkich chwilach :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bartku dziękuję za ciepłe słowa i modlę się często bo niewiele innego mi zostało.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jakby Bóg chciał, żeby człowiek fruwał, to by mu stworzył piórka na d*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest do końca prawda, ludzie zawsze marzyli o lataniu i chcieli latać ale cóż nie wszystkim się to udaje np. jak w moim przypadku tym bardziej że piloci na wojskowych samolotach latają z prędkościami przekraczającymi znacznie prędkość dźwięku i żyją a naewt znam takich w realnym życiu.

      Usuń
  23. Pozdrowienia od paralotniarza ,tez uległem wypadkowi na glajcie i pare lat wracałem do latania ale się udało tylko pewność siebie już mniejsza. W moim przypadku złamałem tylko rękę ale miałem zaprojektowaną przez siebie uprzaż- (coś jak poduszka powietrzna w samochodzie) gdybym latał na sklepowej to bym tego wypadku nie przeżył. Latanie nie jest bezpieczne i niestety nie da się go poćwiczyć na ziemi- trzeba to robić w powietrzu i prawidłowo - początkujący czasem mają tego pecha ze nie zdążą nabyć doświadczenia ....Staram się pomagać początkującym w nauce latania by zagrozenie ich życia było jak najmniejsze ale nie da się go całkowicie wyeliminowąć...Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Pawle sport lotniczy to trudne zajęcie i często można ulec wielu nieprzyjemnym wypadkom i chociaż sam w sobie jest piękny to jednak czasem można słono zapłacić za chwilę zapomnienia, cieszę się że wróciłeś do glajciarstwa sam też chętnie bym wrócił ale już niestety w moim przypadku to niemożliwe chociaż by ze względu na wzrok który do sokolich już nie należy ale nie tracę nadziei że jeszcze w jakiś sposób kiedyś polecę może jako pasażer bo samodzielnie już latał nie będę. Dziękuję Ci z całego serca za dobre słowo chociaż na forach Internetowych obchodzą się ze mną bardziej radykalnie.ŻYCZĘ CI Z CAŁEGO SERCA POWODZENIA!!!

      Usuń
  24. Witam Panie Krystianie, co jakiś czas zaglądać na Pana blog. Ciekawa jestem co teraz się u Pana dzieje. Co z Pana oczami? Gdzie Pan mieszka?
    W rodzinie mam lotników amatorów, mieli jednak więcej szczęścia, obyło się bez poważnych wypadków.
    Pozdrawiam
    Annrac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i zainteresowanie, mieszkam teraz w malutkiej miejscowości koło W-wy bo z tych działek nas w końcu wyrzucili i trzeba było się jakoś ratować. Oczy oczekują na kolejne operacje i nie wiem co robić bo jak zawsze brakuje kasy ale może jakoś zbiorę i wreszcie pójdę chociaż jeszcze nie wiem kiedy dadzą termin. Życzę Twojej rodzinie lotniczej powodzenia i tylu lądowań co startów i to szczęśliwych. Krystian

      Usuń
  25. Witam . Nie wiem czy zna pan ten program ? :
    grupamtw.pl wprawdzie każde konto jest płatne ale potrzebującym osobom, twórcy programu dają konta za darmo , oraz przeprowadzają oni akcje charytatywne .
    Wystarczy skontaktować się z twórcami programu poprzez zakładkę "kontakt" , lub "zespół MTW" i przedstawić im swoją sytuacje .

    OdpowiedzUsuń
  26. Piotr dziękuję serdecznie za podpowiedź i zajrzę tam jutro po wizytach u lekarzy które mnie niestety czekają i spróbuję ich zainteresować swoim problemem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Panie Krystianie co u Pana słychać? Przestałam Pana widzieć aktywnego w sieci. Zaczynam się martwić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas jestem aktywny i jeszcze mam badania i czeka mnie operacja ale tak ogólnie żeby tylko nie było gorzej, i jakoś tak ostatnio nikt mi nie pomaga chociaż wcześniej więcej było i e-maili a także ktoś coś przysłał tak teraz cisza aż w uszach dzwoni ale dziękuję za zainteresowanie.

      Usuń
    2. Modlę się za Pana i trzymam kciuki za powodzenie. Trafiłam tu dawno dawno temu z onetu. Może warto się też tam udzielać. Super sprawa z 1%!
      Szkoda tylko, że szablon bloga jest tak skonstruowany, że trudno się czyta nowości. Nie myślał Pan kiedyś nad tym, aby zmienić trochę stylistykę bloga? Po boku dodać "o mnie" i streścić tam najważniejszy wstęp z opcją i po kliknięciu przenosiłoby na najdłuższy post? Na pewno jest wiele osób, które chętnie poczytałoby o Pana postępach, lecz ciężko się rozeznać co już kiedyś się czytało, a co nie.
      Druga sprawa. Czy nie próbował Pan z programami typu "Uwaga"?

      Trzymam za Pana kciuki. Chciałabym kiedyś wejść na tego bloga i żeby to wszystko było już nieaktualne... Żebym mogła poczytać, jak dobrze się Panu żyje i ze zdrowiem coraz lepiej. Podobno wytrwali w końcu osiągają cele. Ja w to wierzę.
      Pozdrawiam i życzę wytrwałości. Będę zaglądać.

      Usuń
    3. Dziękuję jak zawsze "Zalotko" za odwiedziny i przemyślę Twoje słowa chociaż do "Uwagi" juz pisałem i moje przeżycia widać nie bardzo ich interesują bo nie odpowiedzieli do dzisiaj chociaż wysłałem do nich sprawę w zeszłym roku jakoś latem i nie chcę być natrętny. Ale nad wystrojem bloga pomyślę tylko na razie nie mogę znaleźć strony "o mnie" ale to kwestia czasu, i czekam na powtórne odwiedziny.

      Usuń
  28. Witam ;) mam dla Pana myśle , że bardzo dobry pomysł w Pana przypadku no musi Pan spróbować jest to strona https://www.siepomaga.pl/ tu ludzie często pomagają.
    Życze zdrowia Panie Krystianie , no niestety tak czasem bywa w życiu. Człowiek nie przewidzi wszystkiego. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna już jestem na siepomaga.pl i jakoś się nie pomaga ale to już inna sprawa po prostu mnie jest głównie potrzebna pomoc tutaj na miejscu w uzyskaniu mieszkania od Gminy i nie można tego przeskoczyć przynajmniej na razie.ale jestem dobrej myśli i dziękuję za dobre slowo i podpowiedź.

      Usuń
  29. Czesc. Link do bloga znalazlem w jakims twoim komentarzu na onecie bodajze, wiec, to chyba dosc dobry pomysl byl, zeby ta mdawac. Nie wiem na jakiej zasadzie moderatorzy to puszczaja albo nie. ale apeluj zawsze do nich o wyrozumialosc. To zaden wstyd. Sam sie bawilem jakies dwa lata w motoparalotnie, skrzydlo nad glowa,a silnik i smiglo na plecach. Tez mialem wypadek, jakies 1o lat ttemu, nogami o wierzcholki drzew na pelnej predkosci, skrzydlo zostalo na gorze a ja krecac sie miedzy galeziami wyladowalem na nogach na mchu. Galezie musialy po drodze spowolnic upadek.silnik jeszcze pracowal, oczywiscie smiglo roztrzaskane. Ale mi sie nic nei stalo, poza rozdarciem na lokciu. Takze, moge sie uznac za farciarza. Dzis trzese sie ze strachu na mysl,ze latalem bez ubezpieczenia, bez spadochronu ratunkowego ( ktory zreszta na nicby sie nei przydal na tej wysokosci na ktorej najczesciej sie lata takimi zabawkami) no i z patentem podstawowym tylko i to na zwykla paralotnie. Podobny blad jak w twoim przypadku, czyli latanie od prawie poczatku samemu,tzn bez kurateli doswiadczonych ludzi. Po wypadku jeszcze latalem,ale potem to zostaiwlem i nei zaluje. To byly mlodziencze, meskie marzenia, chec ucieczki itak dalej. Prawda jest taka i to ci moge przede wszytskim poradzic,ze docen zone, o ile jestescie jeszcze razem. Nie wiem, czy wytrzymala przy tobie, bo w takiej sytuacji to z pewnoscia dla niej wyzwanie. Staraj sie jej okazac wdziecznosc i w jakikolwiek sposob nagrodzic to ,ze ci pomaga. To w jakiej sytuacji sie znalazles jest nie tylko twoja wina. Jest tez dowodem na to,ze nie myslales ze to sie moze stac i mozesz zawiesc najblizszych. Skazac ich na zapomnienie o ich jakichkolwiek marzeniach w imie pomagania ci i opieki nad kaleka.Ktory kaleka zostac nie musial. Wiem,ze to dolujace.Ale wydaje mi sie,ze pierwsze co powinienes zrobic, to wlasnie to przyznac i podziekowac zonie. Z drugiej strony dziwne,ze dzieci ci nie pomagaja. Jak bede mial w tym roku jakies luzy finansowe, to ci cos wrzuce na konto,ale pewnie jakies grosze. 100 euro ,czy cos kolo tego.Ale to w sezonie. Wydaje mi sie,ze moglbys moze sprobowac stworzyc dzialalnosc wlasna polegajaca na wcghodzeniu we wspolprace ze roznymi szkolami paralotniowymi i innymi i po prostu platna pogadanka z prezentacja zagadnienia przed kursantami. Wiem ,ze z punktu widzenia marketingu ,na pierwszy rzut oka wydaje sie,ze to niemozliwe,bo sprzeczne z interesami takiej szkoly latania,ale prawdopodobnie w wielu przypadkach jezeli szkoly takie pretenduja do tytulu "powaznej i powazanej" to taki punkt programu na szkoleniu ( na przyklad w poznej jego fazie,kiedy kurs jest juz oplacony i nie grozi to zerwaniem umowy przerazonych kursantow) moglby wzbogacic program i byc dowodem na powazne podejscie szkoly do kursantow i ich bezpieczenstwa. Oczywiscie musialbys tak rozegrac koszty i wszystko,zeby im sie oplacilo i tobie.Najlepiej przkeonac wiele szkol i brac malo. Wtedy moze by to zadzialalo .Pomysl.Jezeli naprawde zajmujesz sie marketingiem,to moze rozwiniesz ten pomysl. Jak bede mial inne, a zazwyczaj cierpie na nadmair pomyslow, to bede ci podrzucal tutaj,jezeli chcesz. Na razie tylko moge serdecznie pozdrowic. I zyczyc sily i wytrwalosci i woli walki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielkim zaciekawieniem przeczytałem Twój post i powiem że masz oczywiście rację w całości i nie będę nic tutaj zmieniał z tym że to co pisze na blogu to nie do końca prawda, ja wiedziałem że nie mogę lub nie powinienem latać po prostu zostałem postawiony przed faktem i jako mężczyzna nie bardzo miałem jak się wyplątać z sytuacji. Potem dopiero przyszło otrzeźwienie jak już było po wszystkim, ale przyznasz że trochę późno. Tak czy inaczej żona jeszcze ze mną jest i ma się dobrze chociaż nerwy napięte do ostatnich granic i nie wiem jak długo jeszcze wytrzyma, oby jak najdłużej. Pozdrawiam Cię i zapraszam na swojego bloga.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  30. O swoim koledze z czasów LO, dowiedziałem się na zjeździe, że zginął w USA na motolotni. Marzył o lataniu. Był dobrym kolegą i w ogóle człowiekiem. Taki los niesprawiedliwy bywa. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze może Pana spotkać w życiu. Zdrowia przede wszystkim!
    PS. Jak na moje oczy, jakoś nie najlepiej czyta mi się na czarnym tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Probusie za wpis i dobre słowo,czekałem na Twoje objawienie na moim blogu. A reklamy Google usunął bo podobno w nie klikałem co jednak prawdą nie jest i szkoda bo już nie ma.Pozdrawiam,Krystian

      Usuń
    2. Witaj Krystianie! Usunięcie reklam zdarza się dość często. Wystarczy, że ktoś, nawet zupełnie obcy, kliknie więcej razy i skutek wiadomy. Może też ktoś uczynić to złośliwie, o czym niejeden bloger przekonał się. Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  31. RZADKO MAM MOŻLIWOŚĆ PODZIĘKOWANIA ZA POMOC ALE CZASEM SIĘ ZDARZY ŻE KTOŚ PRZEŚLE PARĘ ZŁOTYCH A TRUDNYM MOMENCIE I ZA TO SERDECZNIE I Z SERCA DZIĘKUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
  32. Nawet 11,00 zł. ma dla mnie sens i dziękuje w dwójnasób pozdrawiam wszystkich chcących pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  33. Szkoda że takie jest zadanie innych ja żyję tylko dzięki osobom które mnie szanują za poprzednie czasy niestety, to jest info dla mprobusa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Krystianie! Niewiele mogę pomóc, na na wiele nie stać mnie. Jeśli masz założone konto - zechciej zostawić jego numer w komentarzach w moim blogu: https://probus.blogspot.com Oczywiście nie opublikuję tego, tylko zostawię dla siebie.
      Pozdrawiam i życzę radosnych Świąt!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
  34. Ja również przelałem Panu parę groszy bo sam latam...
    Życzę zdrowia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otrzymałem i serdecznie z całego serca dziękuję !!!

      Usuń
  35. Jeśli potrzebujesz prawdziwego pożyczkodawcy, zwróć się do pana Bechera. Mam od niego swój kredyt. Jest zweryfikowanym i zaufanym pożyczkodawcą kontaktu za pośrednictwem poczty elektronicznej na adres (sgtbecher@gmail.com).

    OdpowiedzUsuń
  36. Krystian pamiętasz czarnego

    OdpowiedzUsuń